03 kwietnia 2013

Rozdział 9 i ¾

-Mam już dosyć, początek roku, no... Może nie taki początek, ale i tak wcześnie, a ja już mam dość! Głupie SUMy.- narzekał Harry.
-Nie bądź taki zły. Są w życiu gorsze rzeczy niż egzaminy.- powiedziała Noele, delikatnie się uśmiechając. Od pewnego czasu była jednak smutna, jakby ją coś trapiło. Chyba każdy to zauważył, choć dziewczynka starała się tego nie okazywać. Nikt jednak nie wiedział, co jest powodem tego przygnębienia. Zawsze gdy pytali, ona uśmiechała się i mówiła 'nic', udając, że wszystko jest dobrze. Tak naprawdę ośmiolatce co noc śnili się rodzice i nie umiała już sobie z tym poradzić. Wiedziała, że niedługo stanie się coś strasznego.
-Wiem, wiem. Na dodatek za trzy dni jest spotkanie Gwardii... Właśnie! Kolejny problem. Głupia małpa Umbridge. Jej, jak ja jej nie cierpię.
-Nie tylko ty. A co do SUMów, ja na twoim miejscu wzięłabym się do roboty, zamiast narzekać. Masz rację, pracy dużo, ale u ciebie również chęci brak!- skarciła kolegę Hermiona, która pojawiła się wraz z bliźniakami.
-Daj spokój. Pamiętam te czasy... Piękny, młody. Teraz już piękny, młody, dojrzały, wspaniały, z nutką szaleństwa, przystojniak jakich mało...
-Tak, na pewno.-przerwała George'owi Gryfonka.
-Wątpisz? Ja bym na twoim miejscu był milszy, albo nie zapominałbym bluzy.- uśmiechnął się rudzielec. - Ale wracając! Umbridge to głupia zołza, ma prawo na nią psioczyć. A co do SUMów, też racja. Niezły zapierdziel. Owutemów chyba nie przeżyję.
-Bo jesteś leniem, o.
-Hermiono, uważaj co mówisz na mojego brata.- powiedział Fred, poważny jak nigdy.
-Bo co mi zrobisz?- uśmiechnęła się dziewczyna.
-Muchę!- krzyknął, po czym strzelił koleżance palcami w tył głowy.
-To boli...
-Bo ma.

Gdy tylko Noele weszła do pokoju wspólnego Gryffindoru, od razu rzucił jej się w oczy pergamin przyczepiony do tablicy ogłoszeń.
OGŁOSZENIE!
Dnia 26.11 br. odbędzie się wycieczka do Hogsmeade. Wszyscy uczniowie z piątego, szóstego i siódmego roku, mogą jechać jeżeli tylko mają ochotę, lecz rok trzeci i czwarty musi dostarczyć opiekunowi swojego domu zgodę rodzica. Potrwa ona od 10.00 do 22.00.
Miłej zabawy,
Dyrekcja.
-Ale super! Będzie świetnie!-krzyczała uradowana dziewczynka. Uwiesiła się Ginny na ramionach i obydwie zaczęła chichotać.
-Jasne. Będzie fajnie, zabierzemy cię na kremowe piwo młoda.- powiedział Fred.
-A tymczasem moglibyśmy wziąć się do roboty! SUMy niedługo, więc do prac domowych!-rzekła Hermiona upartym i motywującym głosem.
-Nudziara.-szepnął George.
-Phi! Wcale nie.-odburknęła.
-Jesteście śmieszni jak tak się przekomarzacie. Jak dzieci z piaskownicy, albo stare małżeństwo.-powiedziała Noele, a Hermiona zarumieniła się. Oczywiście schowała głowę w burzę swoich włosów.
-Idę sobie od was!-rzekła Gyrfonka, po czym usiadła przy biurku i wyjęła zwoje pergaminów.
-Łohohoho, tak daleko żeś odeszła moja droga.-zaśmiał się Harry, siedzący na kanapie pięć metrów od niej.
Po chwili wybraniec, Ron, oraz Ginny zabrali się do lekcji, tak jak uczyniła ich przyjaciółka. Fred i George natomiast wygłupiali się, jak to mieli w zwyczaju, zabawiając tym samym ośmiolatkę.
-Chodź na dwór młoda, to pokażemy ci ciekawe zaklęcie, którego nauczył nas Harry.-powiedzieli bliźniacy.
Jak rzekli tak zrobili. Dziewczynka siedziała na błoniach przed szkołą obserwując rudzielców. Robili mini pojedynki, rzucając zaklęciami oszałamiającymi i śmiejąc się z siebie nawzajem. Po krótkim czasie stwierdzili jednak, że potrenują Expecto Patronum.
-Spójrz jakiego mam wspaniałego patronusa!-krzyknął Fred, a z końca jego różdżki zaczęła wyłaniać się biało-niebieska mgła, która uformowała się w hienę.
-Łał!-wrzasnęła dziewczynka.
-Pffff... I czym ty się chwalisz, mój drogi? Patrz i ucz się.- powiedział George, po czym w okół niego zaczął biegać kojot. Chłopak chwilę zachwycał się swoim dementorowym obrońcą, gdy ten nagle zaczął przyjmować postać wydry. Szybko skończył czarować, mając nadzieję, że Fred tego nie zauważył.
No tak, patronusy zmieniają się, przyjmując postać patronusa osoby, o której często myślisz*- przypomniał sobie w głowie.
Po dwóch godzinach dołączyła do nich Hermiona. Nie mieli dużo czasu, ponieważ było już ciemno, a Noele musiała być w chatce Hagrida niedługo po zachodzie słońca. Szczególnie teraz gdy Dumbledore wyjechał i nie było już przy dziewczynce osoby, która na pewno obroniłaby ją przed szalonymi rodzicami.
-Odprowadzimy cię już.- rzekli Gryfoni.
Gdy byli pod chatką pożegnali się z gajowym i młodszą koleżanką, po czym zapowiedzieli, że wpadną pojutrze na herbatkę. Jutro natomiast o dziewiątej przyjdą po ośmiolatkę, bo w końcu jest wypad do Hogsmeade. Dziewczynka bardzo się ucieszyła, przytuliła ich jeszcze na pożegnanie i położyła się razem z Kłem na kanapie.
-Bywajcie.- rzekł olbrzym.-I następnym razem przyprowadźcie ze sobą Harry'ego i Rona. Lenie, nie odwiedzili mnie z tydzień jak nic.
-Dobrze. Cześć.-uśmiechnęła się Hermiona.
Gdy szli już w kierunku zamku gryfonka założyła na siebie bluzę.
-O proszę, proszę. Ktoś tu chyba nie zapomniał nakrycia.-powiedział George.
-A owszem. Nie będę już nazywana ciapą!-zaśmiała się.
-Będziesz, mała ciapo.- szturchnął ją rudzielec.
-Duża ciapa się odezwała.- skwitował Fred.

Nazajutrz przyszli po dziewczynkę w szóstkę. Bliźniacy, Harry, Ron, Ginny, oraz Hermiona. Ośmiolatka była bardzo wesoła, był to bowiem jej pierwszy 'zabawowy' wypad do Hogsmeade, czy w ogóle jakikolwiek pierwszy zabawowy wypad gdziekolwiek.
Najpierw poszli do Trzech Mioteł, gdzie śmiali się, pili kremowe piwo i obserwowali innych czarodziejów, którzy niekiedy wyglądali i zachowywali się komicznie.
Następnie udali się do sklepu Zonka, czyli ulubionego budynku bliźniaków. Powybierali tam parę gadżetów, które mogą im się przydać, lub zainspirować do tworzenia nowych wyrobów. Kupili również parę łajnobomb, na których robienie nie chcieli tracić czasu.
Poszli jeszcze do Miodowego Królestwa, gdzie złożyli się na cukierki dla Noele, które sobie powybierała. Dziewczynka wyszła ze sklepu z pełną torebeczką i wielkim uśmiechem na twarzy. Reszta natomiast łakociami miała wyładowane tylko kieszenie.
-Chodźmy do Wrzeszczącej Chaty!-krzyknęła ośmiolatka.
-Dobrze, ale masz się trzymać blisko nas.-rzekł Harry.
-Oczywiście.
-No i oczy wiszą.**- zażartował George, jednak nikt oprócz Freda się nie zaśmiał.-Sztywniaki z was!
Ruszyli więc w kierunku starego domu. Gdy wychodzili z lasu, a Wrzeszcząca Chata była na wyciągnięcie ręki Noele krzyknęła przeraźliwie głośno.
-Zobaczcie, królik!- po czym pobiegła za stworzonkiem ponownie kierując się w gąszcz drzew.
-Miała się nas trzymać.-powiedziała Hermiona, udając się za dziewczynką.- Gdzie Ty jesteś?
Jednakże nie usłyszeli żadnej odpowiedzi, a ta z niknęła im już z pola widzenia.
-Noele! Wracaj!-wrzasnęła gryfonka.
-Chodźmy jej poszukać!- rzekła rudowłosa puszczając się w las. Za nią pobiegła cała piątka.-Noele!
-Noele, chodź tu!-krzyknął zezłoszczony, ale i lekko przerażony George.
Długo błąkali się po wiosce, lecz po małej nie było ani śladu. Każdemu z osobna w głowie głębiły się najgorsze scenariusze. Nikt jednak nie wymawiał ich na głos, jak gdyby powiedzenie ich było ostatecznym wyrokiem.
Gdy po jakichś 40 minutach znaleźli się w głębi lasu i nie widać było żadnej ścieżki prowadzącej do Wrzeszczącej Chatki, czy też Hogsmeade, ogarnął ich najprawdziwszy strach. Bali się o przyjaciółkę, ale również o to, że jakakolwiek pomoc będzie musiała przebyć długą drogę by się tu dostać.
Nagle zobaczyli wielki czerwony błysk jakieś sto metrów od nich. Po sekundzie odbył się głośny jęk ośmiolatki.
-Ała....- usłyszeli, po czym podbiegli do miejsca, w którym zobaczyli strumień światła.
-Co wy tu robicie? Uciekajcie, proszę. Odejdźcie stąd...- szepnęła Noele przymrużając lekko oczy. Jej ciało było w dużej mierze zakrwawione. Na rękach, brzuchu i nogach miała głębokie rany cięte jakby ktoś zastosował na niej zaklęcie Sectumsepmra. Oprócz tego jej oczy nie lśniły wcale, nie było w nich żadnej szczęśliwej iskierki, więc prawdopodobnie przez dłuższy czas traktowano ją Cruciatusem.
-Naprawdę. Uciekajcie. Nie chcę mieć Was na sumieniu.-rzekła cichutko.
-Ma racje, to wasza ostatnia szansa.- powiedziała lodowatym głosem, podobnym do tonu Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, wyłaniająca się z mroku drzew postać.

***
Wiem, rozdział nienajlepszy, ale dopiero odzyskuję wenę. Mam nadzieję, że będzie chociaż 20 komentarzy. Blogi osób, które wpisały się pod ostatnim Wyjcem przeczytam jutro(!), gdyż się zapuściłam. Jeżeli pod tym postem też zostawisz komentarz i będę wiedziała, że czytasz mojego bloga, ja również wejdę na Twojego.
Mam nadzieję, że czytelnicy mnie nie opuścili i napiszą co sądzą o rozdziale.
Może być w nim dużo błędów, bo niestety nie miałam czasu by go sprawdzić. Następnym razem będzie dłuższy i bardziej poprawny!




8 komentarzy:

  1. jezus marian, kobieto :o
    tyle się naczekałam, a przeczytałam to w 2 minuty! :D
    ale i tak świetnie ^^
    jak patronus George'a zaczął zmieniać postać to prawie posikałam się zeszczęścia :'D
    pisz pisz pisz! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział,warto było tyle czekać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo nie pisałaś, ale rozdział świetny :D czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję Cię do The Versatile Blogger, więcej dowiesz się u mnie http://album-huncwotow.blogspot.com/p/nominacje.html :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień do... kuropatwa, jakie dzień, jakie dobry. Dobry wieczór (od zawsze mnie zastanawiało, dlaczego tych dwóch wyrazów nie pisze się razem - tak bardzo do siebie pasują)!
    Zostawiłaś w styczniu komentarz na moim zawieszonym blogu i... tak sobie dzisiaj weszłam, popatrzyłam, stwierdziłam - no kurczę, muszę coś z tą historią zrobić - i... tak sobie stwierdziłam, że zasługujesz na podziękowania przy muzyczce. Muzyczki jako-takiej nie ogarnęłam, natomiast podziękowania już się tworzą, ale póki co: dziękuję ślicznie za styczniowy komentarz i mam nadzieję, że da on dłuższe efekty, nie jednorozdziałową kontynuację przy szablonie, z którym trzeba się bawić, żeby działał (muszę jakiś sobie zamówić - znasz kogoś, kto wykona?). A teraz ja spróbuję dodać ci otuchy moim długaśnym na kilka stron Worda komentarzem.
    Zaczynam, tradycyjnie, od pierwszego rozdziału. Długi nie jest, ale może to i lepiej, mam chyba jedenaście do nadrobienia a to jest całkiem spora liczba! Zaczyna się z grubej rury, bo Hermiona jest wkuropatwiona na bliźniaków, ze jej zabrali książkę. Ciekawe, co ona tam w niej trzymała, że tak zażarcie chciała ją odzyskać... a bliźniacy trochę zbyt szybko się jej dali. Naprawdę, ja na ich miejscu bym to wszystko przeczytała! I znowu trafiam na opowiadanie, gdzie Hermiona odsuwa się od najlepszych przyjaciół. Mam to szczęście, że nie lubię takich wstawek, a spotykam je bardzo często... błagam, niech to się później unormuje! ;) Końcówka rozdziału tajemnicza.
    Rozdział drugi. Dziewczyna znowu biegnie do biblioteki. Zaczyna się wyjaśniać przyczyna jej niedyspozycji z wcześniejszego rozdziału, cieszę się z tego powodu niezmiernie. Całość poświęcona napastnikowi i w między czasie pojawili się bliźniacy. Trochę niesatysfakcjonujące, lekko naciągane (dlaczego rudzielce od razu nie próbowali jej pomóc?), ale biegnę dalej.
    Rozdział trzeci. Bliźniacy nareszcie wzięli się do roboty, ba, nawiedzili sławnego dyrektora Hogwartu (tylko dlaczego, do kuropatwy, tak lekko przyjęli wiadomość o tym, że mają nie pomagać?). Końcówka bardzo interesująca. Dumbledore nie interweniuje... Zwykły sen, czy wspomnienie? Intryga, intryga się kroi, a biedny Ron i Harry nic nie wiedzą (oby się szybko ogarnęli, brak mi ich detektywistycznych zdolności).
    Rozdział czwarty. Jaki krótki! Sen, kontynuacja tego intrygującego snu z poprzedniego rozdziału, rozmyślania panny Granger... robi się coraz ciekawiej, widać, że planowałaś tę historię ze zdecydowanym wyprzedzeniem. Tylko teraz zachowanie Harry'ego i Rona... ja wiem, że to twoja historia, ale... żadnych pytań o jej samopoczucie, o to, dlaczego twierdzi, że była pod Imperiusem? Czy oni mają coś z głowami? To się trochę nie trzyma całości, taka prawda.
    Piąteczka. Rozdział trochę gorszy od reszty, ale jest George, Hermiona, ogólnie całkiem przyjemny moment. Ty wiesz, że opisy wychodzą ci naprawdę fajne? Szczególnie te krótkie, opisujące pogodę czy właśnie ten o sowach z tego rozdziału. Rozwijaj się, bo widzę w tobie wieeelki talent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział szósty. Zmieniłaś narrację z trzecioosobowej na pierwszoosobową? Zastanawiam się dlaczego... nie umiem w niej pisać, chyba zaczynam ci trochę zazdrościć. Po raz pierwszy nie mogę się przyczepić do charakteryzacji postaci, a już tym bardziej George'a, bo ten wyszedł ci niesamowicie!
      Rozdział siódmy. Znowu przerażająco krótko, ale nieco się dowiadujemy. Hermiona znowu śni (choć nie, to zdecydowanie nie jest sen) o tej biednej dziewczynce, rozpaczliwie pragnącej się uwolnić nie tylko z realnych więzów trzymających ją w domu, ale także tych psychicznych, łączących ją z okropną rodziną.
      Rozdział 7 i 1/2. STAAAAN! Jak ja kochałam gościa, szkoda, że był u Rowling tylko epizodycznie, tak jak tutaj... dał dziewczynce pojechać bez zapłaty? Nie spodziewałam się po nim takiego czynu. Staaan. :3 O, Snape i jego faworyzowanie Dracona! Ech, to potrafi zdenerwować, ale Severus to jednak Severus, któż go nie uwielbia? (Wcale nie jestem yaoistką!!!)
      Ósemeczka. Trochę jakby dłuższa od poprzedniczek, ale to dobrze... i tak jestem bliżej niż dalej. ;) Dumbledore i ta dziewczynka ze snów i wizji Hermiony, coś mi się wydaje, że niedługo co nieco się wyda... Panna Granger jubilatką? Całkiem zapomniałam, że zbliżały się jej urodziny, jakoś tak były ważniejsze tematy... miło, że spędziła je w gronie najbliższych. ;)
      Rozdział dziewiąty. Kolejny raz czuję, że się przyczepię, ale... no przepraszam, nie wytrzymam. Realność. Brakuje jej tu. Zaskoczenie Hermiony było słabe, rozmowa skrócona, zupełnie jakbyś nie wiedziała, jak to dokładniej opisać. Wszystko takie bez ładu i składu...
      Ha, dziewczynka już polubiła George'a. Nie dziwię się, taki amant z niego jak z Freda (właśnie, mało tu mojego kochanego Freda!).
      Współczuję tej małej. To chyba najlepiej ukazana postać w całym tym opowiadaniu i mocno się z nią solidaryzuję. Niech dopiecze tym swoim pożal się boże rodzicom!
      Dziewięć i trzy czwarte? Pojechałaś po bandzie, fajny zabieg! Jednak po raz pierwszy wspominasz o Gwardii, o Umbridge, takie to nienaturalne wyszło... o, zapowiada się wycieczka do Hogsmeade. I... końcówka, ponownie bardzo tajemnicza. Czyżby matka dziewczynki?

      Usuń
    2. Tak... więc... błędy. Jest ich niestety sporawo i przydałaby się beta, ale widzę, że już ktoś ci "służy", więc zamilknę. Poczytaj trochę w sieci o znakach interpunkcyjnych, używaj synonimów powtarzających się słów, pisz dłuższe i treściwsze rozdziały. Przede wszystkim zajrzyj na strony dotyczące zapisywania dialogów. Poświęcisz na to więcej czasu, ale uwierz mi, efekty będą zadowalające. Dopracuj też realność swoich postaci - chciałam to zostawić na koniec, ale mówiłam już wyżej, że coś jest z nimi nie tak, trzeba się zastanowić nad ich postępowaniem. Bo o ile Hermiona i ta dziewczynka przez większy czas są znośne, tak reszta leży i kwiczy.
      Coś jeszcze... a, tak! Widać, że wiele planowałaś, ale wiele wymyślałaś już w trakcie. Powinnaś nieco mocniej wszystko rozpracowywać. Ja wiem, że to fanfiction i chcesz skupić się na pewnych momentach, ale samo wpisanie słowa "Umbridge" i "Gwardia Dumbledore'a" nie sprawi, że wiemy, skąd się to wzięło.
      Mimo to wciąż pisz, pisz wiele i się rozwijaj! Masz zadatki na wspaniałą pisarkę i z całego serca ci życzę, żebyś w przyszłości pisała jeszcze lepiej. Uczymy się na swoich błędach. ;)
      Mam nadzieję, że niczym cię nie uraziłam, bo to absolutnie nie było moim zamiarem. Chcę tylko, byś pisała coraz lepiej, bo naprawdę widzę w tobie niegasnący potencjał.
      Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału i pozdrawiam bardzo serdecznie!
      [http://wzrok-przeznaczenia.blogspot.com/
      http://przez-lzy.blogspot.com/]

      Usuń