20 sierpnia 2012

Rozdział pierwszy.

-Georg'u i Fredzie Weasley'u macie mi natychmiast oddać moją księgę Historii Hogwartu!
-Jak myślisz, Fred. Czy się opłaaca?-zapytał słodkim głosem szesnastoletni rudzielec, przeciągając ostatni wyraz.
-No nie wiem bracie. Hermiono, czy na prawdę bardzo zależy Ci na tej książce?-zapytał Fred, próbując zirytować ją jeszcze bardziej.
-Tak, zależy! Macie mi ją natychmiast oddać!-krzyczała brązowowłosa. Rzeczywiście była już zdenerwowana. Na początku gierki bliźniaków były zabawne, ale po 30 minutach siedzenia w pokoju wspólnym Gryfonów i błagania ich o swoją książkę(w której na dodatek było parę notatek, których nikt zobaczyć nie powinien) była już po prostu zła.
-Ooo... Co my tu mamy?-jak na zawołanie, George znalazł jeden z jej zapisów.
-George!-krzyknęła, chcąc powstrzymać chłopaka od czytania.
-Powiem Ci, że ładne pismo masz.-uśmiechnął się Fred.-To co bracie, czytamy, co tam pisze, nasza droga Hermiona!?
-Nie! No, proszę Was. Co chcecie w zamian? Wszystko, tylko nie czytajcie.-rzekła błagalnym głosem piętnastolatka.
-Chcemy bardzo wiele, ale może na początek...Własny sklep na Pokątnej.-uśmiechnął się George.
-A coś wykonalnego?-powiedziała potulnie dziewczyna. Nagle w tym samym momencie, jakby czytali sobie w myślach, bracia nadstawili lewy polik.-O matko... Jesteście psychiczni.-rzekła śmiejąc się, po czym cmoknęła obydwóch w policzek.
-Masz i się ciesz, że dotknęłaś mojej skóry niemowlęcia.-powiedział George z uśmiechem na ustach, wręczając jej księgę.
-A swoją drogą to chętnie bym przeczytał, co tam piszesz. Ale to innym razem. Pilnuj się, młoda. Cześć- dopowiedział Fred i odeszli. Hermiona została sama, przez okno przebijały się promienie słoneczne, delikatnie oświetlając twarz dziewczyny. W pokoju nie było nikogo, wszyscy gdzieś poszli. Wsłuchiwała się w śpiew ptaków latających za oknem i zaczęła przeglądać swoją książkę, którą dopiero co odzyskała. Zaczęła czytać w myślach zapiski, lecz przerwał jej Ron i Harry. Od razu zamknęła Historię Hogwartu.
-Cześć, jak się masz?-zapytał rudzielec.
-Jak zawsze.-odparła dziewczyna.
-Spotkaliśmy George'a i Freda, byli ubawieni bardziej niż zazwyczaj, wiesz co im się stało?-dopytywał się dalej Ron, chcąc rozpocząć jakąś ciekawą rozmowę. Ostatnio Hermiona odnosiła się chłodniej w stosunku do niego, niż zazwyczaj. Teraz to on i Harry musieli starać się pielęgnować ich przyjaźń, ponieważ nie dało się nie zauważyć, że w przyjaciółce powoli coś gasło. Rzeczywiście dotychczas często zdarzały się sytuacje, w których pokazana była jako ta sztywna Hermiona, której w tym momencie nie potrzebują, bo chcą się dobrze bawić. Oczywiście ona nigdy im tego nie wypomniała, lecz to mogła być tylko kwestia czasu, gdyż, może nawet nieświadomie, dziewczyna trochę zamykała się przed nimi.
-Chyba... Chyba cieszą się ze swojej skóry niemowlęcia.-odpowiedziała dalej nie patrząc mu w oczy, lecz spoglądając na ptaki bawiące się za oknem.-A Wy? Gdzie byliście?
-Um... Nie mogę Ci tego powiedzieć...-odrzekł Ron, lekko się czerwieniąc.
-Dobrze, w takim razie, pozwól, że pójdę...
-Do biblioteki.- dokończył za nią chłopak.
-Właśnie.-powiedziała odrywając wzrok od rozbawionych obecnością wielkiej sowy jaskółek i przenosząc go na drzwi. Nie chciała patrzeć na kogoś, z kim jeszcze nie dawno tak bardzo lubiła przebywać. Denerwowało ją to, że czasami traktują ją jak piąte koło u wozu-Tak, bardzo lubię Hermionę, ale nie można się z nią pośmiać jak z Ronem/Harrym. Nie wiedzieć czemu, teraz, patrząc na nich przypominały jej się tylko te chwile, w których ją zbywali, nie przychodziły jej jednak do głowy te dobre momenty, których było zdecydowanie więcej.
-Hermiono, daj spokój. Zostań tutaj.-odezwał się w końcu Harry, który dotąd tylko obserwował przebieg wydarzeń. Patrząc na niego dziewczyna od razu przypomniała sobie, kto został uwięziony na dnie jeziora jako osoba, której najbardziej by mu brakowało, podczas Turnieju Trójmagicznego rok temu. Nie ona. Nie. To był Ron. Ronald. 
Nie chciała zostać. Rozmawiając z nimi mogła albo poczuć do nich jeszcze większy wstręt, albo się z nimi pogodzić. Nie chciała ani tego, ani tego. Bo pomimo przysłowiowej zgody dalej nie mogłaby na nich patrzeć.
-Nie, dzięki Harry. Nie mam ochoty.

Idąc do biblioteki brązowowłosa intensywnie myślała. Oddalała się od przyjaciół, czuła to. Ale nie robiła tego do końca świadomie. Czuła się tak, jakby to był kaprys, który przezwyciężył jej umysł. Jakby ktoś nim władał. Nienawidzisz ich, nienawidzisz- usłyszała głos w swojej głowie, ale to nie był jej głos. Taki głos pamiętała tylko z zajęć z profesorem Szalonookim Moodym. To musi być zaklęcie Imperius- to była jedyna myśl, którą kontrolowała, wszystkie inne nie wypływały od niej, wiedziała to.
Nagle usłyszała za sobą stukot czyichś butów, to były buty Rona. Poznawała to po rytmicznym takcie, który chłopak często wystukiwał poruszając się. Biegł za nią próbując ją dogonić.
Teraz się nie odwracasz, teraz nie wolno się odwrócić, musisz iść dalej- nakazywał jej ostry, lodowaty wręcz głos i pomimo tego, że gdzieś w głębi serca tak bardzo pragnęła się odwrócić, to nie mogła, jakby coś ją blokowało. Jakaś niewidzialna wajcha, która nastawiona była teraz na Idę-Do-Biblioteki i której nie wiadomo jak bardzo chcąc, i tak nie mogła przestawić. 
-Hermiono, proszę.-rzekł błagalnym tonem chłopak.
-Ron, ja...- to były dwa wyrazy, których nie wypowiedziała wbrew sobie, lecz nagle poczuła przeszywający ją ból. Czuła go w całym swoim ciele. Rozpoczynał się na czubku głowy, a kończył na opuszkach palców u stóp. Poczuła się jakby ktoś zastosował na niej zaklęcie Cruciatus, ale ból nie był tylko fizyczny, lecz również psychiczny. Tak jakby ktoś biczował jej wewnętrznego ducha pozostawiając głębokie rany otwarte, pozwalając, by krew obficie się z niej sączyła. Poddała się, wiedząc, że tej walki już nie wygra.-Zostaw mnie.- warknęła tylko do Rona, a jej prawdziwy duch znowu zaczął tonąć w wielkiej tafli jeziora, na której jeszcze niedawno pływało maleńkie koło ratunkowe, do którego próbowała się dostać. Coś jednak nie pozwalało jej na to pochłaniając ją znowu w bezkresną otchłań. Ostatnią rzeczą którą zobaczyła, to Bellatrix, która bezczelnie wyławiało koło z wody, jakby chcąc uniknąć niepotrzebnych nie przyjemności. I nic. Po prostu nic. Nicość.

7 komentarzy:

  1. Świetne! Już od dawna miałam zamiar przeczytać, ale mam problemu prywatne i zwyczajny brak czasu. Wreszcie się za to wzięłam i muszę przyznać - jesteś genialna! Już bardzo mi się podoba! Czytam dalej ;3 tylko jedna uwaga: błagam, wyłącz weryfikację obrazkową, bo komentowanie jest strasznie męczące :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szablon zamówiony na zaczarowane-szablony.blogspot.com pojawił się na stronie w notce "[132-136] Czarna istota! ". Jeżeli mam wnieść jakieś poprawki lub całkowicie zmienić szablon pisz.
    Pozdrawiam, Avia Tinar.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy rozdział bardzo mnie zaintrygował, a na końcówkę brak mi słów. ;)
    Co do stylistyki błędów nie wykrywałam. Interpunkcyjnych, ortograficznych lub takich innych też nie. To bardzo dobrze, ponieważ o wiele lepiej się czyta.
    Zastanawia mnie czy początkowe myśli Hermiony wywołane był zaklęciem czy też były jej własne. Myślę, że dowiem się tego, czytając następne rozdziały, więc jak najszybciej się do nich zabieram. ;)
    Pozdrawiam, Erin. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz więcej dziewczyno, bo ten tekst jest świetny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) To zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów.

      Usuń
  5. <3333
    Lece czytac następne rozdziały!!!
    Ten Ci wyszedł świetny *.*
    Ale nie mogę soboe dać spokoju z tymi zapiskami Herm w książce xd
    Pozdrawiam, Ludum

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. To cieszę się, że Ci się spodobało. Zapiski wyjdą kieeedyś na jaw, ale to jeszcze chwilka :p

      Usuń